Na wstępie miałem pomarudzić jak to ciężkie jest pisanie postów i ile energii oraz czasu pożera, ale tak nie jest, więc o tym nie napiszę. Napiszę za to o moim małym epizodzie w roli "hobbiciego" modela.
I tu miejsce na dygresje:
1. dla niewtajemniczonych: mam 177 cm wzrostu, jestem więc modelem 1:2 przeciętengo faceta,
2. dla niziołków takich jak ja: w Chinach można przedłużyć kończyny operacyjnie -> nacinanie kości + szyny + rozciąganie = 1 cm / miesiąc, tona vicodinu rocznie, aż do śmierci oraz nieustanne konsolidajce kredytów konsolidacyjnych.
Wracamy do tematu.
Jak to zazwyczaj bywa, cała historia ma swój początek w przypadkowym spotkaniu dwóch przypadkowych osób, w nie mniej przypadkowym miejscu, zwieńczonym przypadkową rozmową.
Przypadkowe miejsce to warszawskie SOHO, w czerwcowy weekend roku 2012.
Przypadkowa osoba nr 1 to Maxime, francuz mieszkający od kilku lat w Polsce, pełen optymizmu i świeżego podejścia do tematu własnej firmy.
Przypadkowa osoba nr 2 to ja, przyszły autor tego "bloga".
Didaskalia mamy z głowy, możemy przejść do akcji.
Maxime zaproponował mi udział w sesji zdjęciowej związanej bezpośrednio z promocją jego najnowszego dziecka, a raczej serii dzieci, tj. OSTFOLD cases. Bajdełej, Ostfold jest jednym z 19 okręgów w mojej ukochanej Norwegii ;)