Moda i styl współczesnego mężczyzny

Obsługiwane przez usługę Blogger.

Winter Mariner

Velkommen!

Zastanawiałem się jaki temat dziś poruszyć w części pomijanej przez większość "wzrokowców koncentrujących się na kolorowych obrazkach" i przyznam szczerze, że aż do tego momentu nie podjąłem ostatecznej decyzji...

Ok, nie będę dziś marudził, więc padło na obiecaną historię ze złamanym kluczem w roli głównej, za którą to rolę otrzymał złotą malinę oraz wyrok śmierci, ale po kolei:

W ubiegły poniedziałek moją misją było odwiedzenie 3 sklepów, w Łodzi, Kielcach oraz Częstochowie, odebranie gablot, bezpieczne zapakowanie tychże do powieżonego mi w tym celu dostawczego samochodu oraz nie mniej bezpieczny powrót do bazy. Nic wielkiego, standardowe zniszczenie Gwiazdy Śmierci. Okazało się jednak, że nie do końca praktyka poszła w parze z teorią...



1. Wyjazd/Łódź:
Przygodę subtelnie i bez zbędnego szumu rozpoczął mój telefon (tego dnia była to moja nawigacja) dając mi do zrozumienia, że bez stałego podłączenia do zasilania nie będziemy kumplami i żebym  to ja poszedł na ustępstwa w tym temacie. Poszedłem i to był błąd numer jeden. Zamiast w Łodzi, wylądowałem w Łódzkim Konstantynowie.

Po, w miarę sprawnie ogarniętej, Łodzi oraz małym zamieszaniu, które zgotowałem nieświadomie swoim ałtfitem klientom tamtejszej Castoramy (standardowe połączenie skandynawskiego swetra ze zdjęć poniżej z fioletowym t-shirt'em okraszonym pluszowym wizerunkiem tygrysa, dresami do biegania {z odblaskami} i białymi "adidasami")  udałem się w dalszą drogę.

2. Kielce:
Nawigacja nie zawiodła i tym razem, przyjemnie wyprowadzając mnie w pole, a dokładniej na środek skrzyżowania. Jednak co to dla mnie, dotarłem w wyznaczone miejsce, odebrałem gablotę, zabrałem się za pakowanie jej do samochodu i zostawiłem pół klucza w zamku. A dokładniej ISTOTNE PÓŁ klucza w ZARDZEWIAŁYM zamku, który od rana marudził coś pod nosem, że mnie  nie zna i że nigdzie ze mną nie jedzie. Finalnie pojechał, ale utarł mi nosa, ukręcając przy tym owy klucz. Swoim zwyczajem, nie straciłem pogody ducha, wsiadłem do szoferki (otwieranej pilotem) i załamałem ręce. Na szczęście po chwili radosnego zażenowania i trwogi "wpadłem" na pomysł nr1 (dzięki Pati:*), tj.:

"Wyciągnięcie z zamka ułamanej częsci":
Z braku odpowiednich narzędzi, umiejętności, a przede wszystkim cierpliwości (nigdy nie grałem w szachy) jedynym efektem jaki udało mi się uzyskać było wepchnięcię ułamanej części jeszcze głebiej.

Uradowany dotachczsowymi wynikami moich działań oraz niezwykłą rezolutnością mojej osoby "wpadłem" na kolejny pomysł (dzięki Pati:*, nr 2), tj.:

"Znalezienie kogoś kto potrafi wyciągać ułamane fragmenty kluczy z zamków, a także posiadł magiczny dar ich ponownego scalania z elementami, które zostały w dłoni":


...tutaj historia robi się przydługa, więc zrobię streszczenie:


1. Znalazłem Klucznika, który wyciągnął brakujący element czule do niego szepcząc, po czym ulepił zupełnie nowy, błekitny klucz.

2. Podczas rozmowy telefonicznej z moim Bosem, dowiedziałem się, że do odebrania jest bonusowa gablota, której nie było w wykazie, odebrałem ją zatem, po czym, nie bez pośpiechu, pognałem do Częstochowy.

3.  Nawigacja i tym razem  wyciągnęła swą pomocną dłoń wyprowadzając mnie na rozkopany rynek jakiegoś miasteczka, które było zupełnie nie po drodze (dzięki Google Maps ;)! )

4. Dotarłem do Częstochowy o godzinie 23, odebrałem gablotę z zamkniętego centrum handlowego, spotykając przy tej okazji ochroniarza, który robił 20 lat temu interesy w moich rodzinnych  stronach
( drugi koniec Polski!?).

- Natrafiłem na intesywne opady śniegu w drodze powrotnej. Znalazłem się w Poznaniu 7 godzin "po czasie" planowanego powrotu,  byłem "pierwszym, porannym kursem" przemiłego Pana Taksówkarza, który wytłumaczył mi dlaczego w taksówkach jest nieznośnie gorąco, dotarłem do domu, poszedłem spać. Koniec historii, nic wielkiego, dzień jak codzień.

PS Wątpię żebym kiedyś należycie dokończył tę historię, pooglądajmy więc zdjęcia ; ) :








Cziiiiillllllllllllllll...............

Szalik (wełna&bawełna)- zakupiony kiedyś w H&M  - 39 lub 59 zł
Sweter (mieszanina azbestu z poliwinylem ; ) ) - Pull&Bear - 49 zł / wcześniej 239 zł (?!)
Spodnie (wełna) - letnia wyprzedaż w H&M - 30 zł / wcześniej 129 zł
Buty (skóra naturalna) - kupione 3/4 lata temu na allegro (nowe; ) ) -
- Zara -  ok.100 zł / wcześniej 329 zł
Rękawiczki (wełna&bawełna) - kupione kiedyś w  Tesco -  ok.14 zł ; )