W ostatnim czasie, ponownie zresztą, moją głowę zaczął zaprzątać temat poziomu naszej mody ulicznej, a w szczegółności aspekt estetyczny tego całego zjawiska (czyt. brak takowego w większości przypadków) oraz przełożenie powyższego na rynek modowo-uliczny w Polsce.
Nie staram się tu być za wszelką cenę uszczypliwy, czy też krytyczny ponad miarę, przedstawiam swój punkt widzenia, tak więc jeśli ktoś nie chce poczuć się dotknięty niech dalszej części po prostu nie czyta ; )
Z racji profesji, którą wykonuję (odpowiadam za sprzedaż zegarków marki TRIWA w Polsce - to nie reklama, to fakt), w ciągu ostatniego roku miałem niejedną okazję, nie tylko poznać "rynek" polskiej mody streetwerowej od kuchni, ale także stojących za nią ludzi. I o ile ludzie okazali się bardzo sympatyczni, o tyle sam rynek, a już w szczególności jego poziom, taki sympatyczny nie jest.
Zarówno produkt jak i jego odbiorca to tylko wąski wycinek tego co modą uliczną jest, tudzież bywa poza obrysem tego pięknego kraju. Niech jakaś mądra głowa wytłumaczy mi dlaczego nasi rodzimi blogerzy modowi "maglują" w kółko wtórne wtórności podpatrzone u zagranicznych kolegów ...i co najważniejsze robią to gorzej i bez zwrócenia uwagi na detale? Dlaczego musimy zadowalać się tym "co mamy, a nie tym co lubimy" skoro to drugie też jest pod nosem? No i najważniejsze dlaczego polski Fashion Week, jako najważniejsza impreza modowa w tym kraju, w warstwie "biznesowej" jest taki słaby (nie potrzebuję akredytacji więc nie będę udawał, że jest inaczej), o ile ta warstwa w ogóle istnieje i nie potrafi nawet w jednej setnej upodobnić się (kolokwialnie rzecz ujmując, "zerżnąć gotowego schematu") w tym aspekcie do swojego berlińskiego streetwerowego odpowiednika ?
Odpowiedź jest prosta i żeby było śmieszniej udzieliłem jej na początku tego wpisu:
NIE JESTEŚMY WYCZULENI NA ESTETYCZNE ASPEKTY TEGO CO NA SIEBIE UBIERAMY, A BRAKI W TEJ DZIEDZINIE PRÓBUJEMY TUSZOWAĆ "CTRL+C, CTRL+V" NA ŚLEPO I BEZ ZASTANOWIENIA. Co więcej stylizacje, które obserwuję w zestawieniach polskich portali okołomodowych, na blogach, Ulicy Modnej, itd, itp. przypominają raczej uniformy, bądź też stroje przygotowane na bale przebierańców (ten efekt, podkreślają jeszcze bardziej sztywne pozy, niczym żywcem wzięte z defilady północnokoreańskiej armii). A gdzie w tym wszystkim zabawa i radość z "bycia stylowym człowiekiem"? No chyba, że nie o styl tutaj idzie ...bo jeśli tak, to wszystko gra, nie wymagam od Wtórności, swobodnej i niewymuszonej (to już jest w ogóle hit, żeby zachwycać się tym, że ktoś jest w swoich działaniach naturalny?!...) Oryginalności.
No ok, ale jaki ma to związek z przemysłem, rynkiem itd.?
Popyt rodzi podaż, a na tym dziurawym asfalcie róże nie wyrosną tak łatwo. W kraju, w którym facet w marynarce (swoją drogą źle dopasowanej), a do tego w dżinsach, albo co jeszcze zabawniejsze w "szykownych" dresach i obuwiu sportowym jest uważany za szczyt elegancji i klasyki, ciężko jest myśleć optymistycznie o streetwerze w ogóle (jeśli jeszcze ktoś ma wątpliwości piszę głównie o męskich aspektach w tymże), natomiast za absolutny zjawiskowe uważane są totalne "miszmasze z lekką nutką neurotycznego szaleństwa", na nasze nieszczęscie, niestety nie w wykonaniu Allena, tudzież któregoś z jego "nowojorskich duchem" bohaterów.
Tylko i aż tyle.
Tak, możecie teraz sie oburzać, wszczynać burdy i zdzierać swoje szaty (to w sumie nawet dobrze) wykrzykując coś o indywidualności i wyrażaniu siebie i macie do tego prawo, ale warto też przy okazji zastanowić się, czy na serio "jestem oryginalny (w powielaniu schematów-przyp. autora) czy też może nie wiem czym jest poszetka w brustaszy i dlaczego nie jest to butonierka, a finalny wygląd nie bierze się z przemyślanego ekscentryzmu, lecz z braku elementarnej wiedzy"?
A teraz ekscentryzm w moim wykonaniu:
Tym razem na "ruszt" poszły dawno nie noszone chinosy, wełniany sweter, który pierwotnie należał do mojej siostry ( ;) ), a także granatowe, zamszowe buty będące wariacją na temat brogsów. Dopełnieniem są prezentowane już wcześniej rekawiczki (faceci, nie bójcie/wstydzcie się ich nosić, to świetne dopełnienie ubioru, a co najważniejsze chroni dłonie w tym zdradliwym okresie, wiem co mówie, bo sam się na tym "przejechałem") oraz "kolorowe" skarpety.
PS Tak, wiem zdjęcia trochę mi się rozjechały, no cóż w końcu nikt nie jest idealny ; )
Niech nagonka zacznie się!