Październik 2013 zapisze się w mojej pamięci jako miesiąc wyjątkowo cichy jeśli idzie o działalność blogową, co przy mojej i tak lichej frekwencji, może być dość mocno odczuwalne. Na całe szczęście, nie jest to w najmniejszym stopniu podyktowane brakiem pomysłów (na moim dysku "zalega" materiał w postaci zdjęć i wstępnych szkiców na co najmniej miesiąc publikacji), dużo się jednak wokół mnie dzieje i nie potrafię skutecznie utrzymać wewnętrznego pionu. Tych wszystkich, którzy wyczekują na nowe posty, bądź też odpowiedzi na zapytania wysłane do mnie, przepraszam i obiecuję, że będę intensywnie pracował nad poprawą tego stanu rzeczy.
Tyle tytułem wstępu, pora na esencję dzisiejszego posta.
W lutym tego roku, w poście "And the winter is..." użyłem bardzo podobnego zestawienia elementów bazowych, tj. pikowanej kurtki oraz granatowych spodni będących h&m'owską wariacją na temat chinosów (swoją drogą, warto zwrócić uwagę na materiał, z którego są wykonane - 97% bawełna + 3% elastyna = optycznie świetnie wyszczuplają, a przy tym bardzo ładnie "pracują" podczas użytkowania). Tym razem jednak, postawiłem na sprawiający wrażenie znacznie bardziej "potarganego wiatrem", wygląd.