Biały krzyż w charkaterystycznym herbie na czerwonym tle przywodzi na myśl cztery, w pewnym sensie sprzeczne, ale jednak powiązane ze sobą rzeczy: Szwajcarię, scyzoryki, MacGyvera oraz dzieciństwo. W dzisiejszym tekście zawarłem je wszystkie, a nawet coś ponadto.
NARODZINY LEGENDY
Victorinox to marka mająca swoje początki aż w XIX w. w szwajcarskim Ibach. W 1884 roku, Karl Elsnener, syn lokalnego kapelusznika, postanowił założyć mały zakład produkujący noże. Już po 7 latach udało mu się pozyskać , jak się później okazało, kluczowe dla rozwoju firmy, zlecenie na produkcję żołnierksich noży dla armii szwajcarskiej. Po 6 latach od tego wydarzenia, w roku 1897, nóż oficerski "Offiziersmesser", składający się z dwóch ostrzy, korkociągu, otwieracza do puszek, śrubokrętu oraz szydła został oficjalne zarejestrowany i opatentowany. Jednak wtedy nikt jeszcze nie wiedział ani o charakterystycznym krzyżu ani o nazwie Victorinox. Krzyż został wykorzystany po raz pierwszy dopiero w 25 rocznicę istnienia firmy, kiedy to flagowy nóż zdecydowano się ozdobić inkrustowanym godłem Szwajcarii, odróżniając w ten sposób oryginalny produkt od licznych, już wtedy, podróbek. W tym samym roku zmarła Victoria, matka założyciela i to dla uczczenia jej pamięci firmę nazwano jej imieniem. Na drugi człon nazwy, marka Victorinox musiała czekać aż do roku 1921, gdyż to właśnie wtedy, do produkcji noży zaczęto używać wysokiej jakości stali szlachetnej. Jej międzynarodowe oznaczenie to właśnie INOX.
Na przestrzeni lat zmieniały się zarówno potrzeby klientów jak i technologia produkcji, jednak marka cały czas starała się być wierna kluczowym wartościom, które leżą u podstaw filozofii Victorinox, tj. jakość, funkcjonalność, innowacyjność oraz ikoniczne wzornictwo. Do dziś większość maszyn używanych do produkcji noży jest własnym wynalazkiem firmy. Dużą wagę przywiązuje się również do kwestii ochronny środowiska oraz utrzymania rodzinnego charakteru firmy, nawet pomimo jej globalnego zasięgu. Np. ciepło odpadowe z procesów produkcji wykorzystuje się do ogrzewania zakładów produkcyjnych w Ibach oraz 120 położonych w pobliżu domów. Wg, prezesa, Carla Elsenera, firma nigdy nie prowadziła też polityki redukcji etatów z powodów ekonomicznych, gdyż byłoby to sprzeczne z filozofią marki.
Obecnie Victorinox to nie tylko noże. Jednym z głównych powodów dynamicznego rozwoju innych gałezi produkcyjnych było załamanie sprzedaży spowodowane następstwami wydarzeń z 11 września 2001 roku. W związku z nowymi, rygorystycznymi przepisami dotyczącymi kwestii bezpieczeństwa, sprzedaż noży marki Victorinox, praktycznie z dnia na dzień spadła o 30%. W związku z tym, firma zmuszona była do poszukiwania nowych rozwiązań, stąd też obecnie w jej ofercie znajdują się także zegarki, ubrania, bagaże oraz perfumy. I właśnie walizkę tej marki miałem przyjemność przetestować, o czym zresztą poniżej.
VICTORINOX SPECTRA DUAL ACCESS
Walizka kabinowa Victorinox Spectra Dual Access wykonana jest z
wytrzymałego i odpornego na złamania materiału (100% poliwęglan
Bayer oraz usztywnienia na rogach) i wyposażona w dodatkową,
niezależnie otwieraną przegrodę na suwak, która umożliwia szybki
dostęp do przedmiotów najbardziej potrzebnych w podróży i na
lotnisku – biletów, dokumentów czy laptopa. Takie rozwiązanie ułatwia organizację, a także poprawia komfort pakowania, pozwalając na wydzielenie dodatkowej przestrzeni na rzeczy, które łatwo pognieść. Dodatkowo, w razie potrzeby, panel organizacyjny na
sprzęt elektroniczny można łatwo usunąć z walizki, zyskując dodatkową
przestrzeń.
Walizka jest bardzo lekka, a przy tym pakowana. Spełnia międzynarodowe wymogi odnośnie wymiarów bagażu podręcznego, a jednocześnie posiada aż 29 l pojemności.Jej wzornictwo oraz funkcjonalność doceniło jury konkursu Red Dot Award 2014. Walizka ma też na swoim koncie nagrodę Travel + Leisure Design Award w kategorii "Najlepszy Bagaż".
To co przypadnie do gustu wszystkim tym, którzy często odwiedzają terminale oraz dworce, to niewątpliwie podwójna wysuwana rączka, którą zablokować można aż w trzech pozycjach, dopasowując ją tym samym do wzrostu podróżującego, a także cztery pary niezależnych kółek zapewniających płynność i pełną swobodę manewrowania (360 stopni).
Model Spectra Dual Access posiada także system Swiss Tracker™
Bag Tracking Program, który pozwala odzyskać zaginiony bagaż.
Każda torba posiada indywidualny numer, który należy zarejestrować
w systemie online, a także widnieje na niej numer telefonu do
centrum obsługi klienta Victorinox Travel Gear. Każdy, kto znajdzie
lub przez pomyłkę otrzyma nasz bagaż, może skontaktować się z
przedstawicielem Victorinox, który następnie powiadomi właściciela
o odnalezionej walizce i zorganizuje bezpłatny transport do
wybranej lokalizacji w dowolnym miejscu na świecie.
Oprócz flagowej czerwieni, walizka Victorinox Spectra, dostępna jest w wielu innych kolorach, m. in. bieli, czerni, granacie czy też bordo. Obejmuje ją 10-letnia międzynarodowa gwarancja.
PODWÓJNY DOSTĘP
To coś co szczególnie przekonało mnie do przetestowania tej walizki. Nie jest tajemnicą, że często podróżuję, a co za tym idzie potrzebuję rozwiązań, które mi to ułatwią. Z racji blogowej działalności, zazwyczaj staram się mieć przy sobie laptopa wraz z dodatkowym dyskiem, ładowarki, powerbank czy też aparat fotograficzny, ale zdarza mi się również zabrać jakieś książki, bo na dobrą sprawę podróż środkami transportu zbiorowego, to jeden z nielicznych momentów, kiedy mogę się oddać lekturze. Przy tak dużej ilości "niezbędnych" przedmiotów ciężko jest nad tym wszystkim zapanować. Większość prób wyciągnięcia czegokolwiek kończyła się wypadnięciem części zawartości lub w najlepszym wypadku, zamieszaniem związanym z rozkładaniem walizki na względnie płaskiej powierzchni. Oczywiście, mógłbym się pokusić się dodatkową torbę na wszystkie tego typu dodatki, ale: 1. staram się minimalizować ilość zabieranych bagaży, 2. nie lubię dyskomfortu związanego z "przedźwigniętymi" barkami i jeśli tylko mam taką możliwość prowadzę walizkę obok siebie. W związku z tym wszystkim, na wieść o możliwości sprawdzenia nowego rozwiązania w akcji szczerze się ucieszyłem i stan ten bez przesady można porównać do chłopięcej radości ze scyzoryka. W końcu kto z nas nie lubi praktycznych gadżetów?
TEST I: PAKOWANIE
Teoria za nami, pora na sprawdzenie możliwości walizki w praktyce. Do tego celu przygotowałem standardowy zestaw, który zabieram ze sobą, oprócz tego co mam aktualnie na sobie rzecz jasna, na 2 - 3 dniowe wyjazdy, tj:
1. dwie koszule
2. parę spodni
3. marynarkę (no chyba że sytuacja wymaga garnituru)
4. bieliznę (w płóciennym worku)
5. kosmetyczkę (o której przypomniałem sobie dopiero w ostatniej chwili)
6. krawat(y) oraz poszetkę / poszetki
7. buty wraz z pastą oraz szmatką
8. bawełniany t-shirt oraz jakiś golf lub sweatshirt
9. laptop + ładowarki
10. dokumenty
11. notatnik
12. dysk zewnętrzny
13. okulary
14. książkę / książki
15. a od niedawna również scyzoryk
Do komory organizacyjnej spakowałem wszystkie najbardziej przydatne podczas drogi rzeczy. To znaczy prawie wszystkie. To już tradycja, że nawet pomimo starannie przygotowywanej listy, moje roztargnienie oraz trzymająca się mnie kurczowo entropia sprawiają, że zawsze o czymś zapominam. Np. ostatnio jadąc do Włoch zapomniałem o osobnym portfelu z euro oraz o książce do nauki włoskiego. Ot takie drobiazgi. Tym razem zapomniałem o powerbanku oraz o mały włos, o kosmetyczce.
Pod panelem organizacyjnym znajduje się przegroda do której można dostać się zarówno przez ów panel jak i tradycyjnie, otwierając cała walizkę. Tutaj umieściłem spodnie, t-shirt, golf, krawaty oraz koszulę, czyli wszystko co chciałbym przewieźć we względnym porządku, bez konieczności prasowania.
Co do kwestii prasowania w podróży, do tej pory znałem trzy opcje:
1. prasowanie na miejscu o ile znajduje się tam żelazko,
2. zabranie ze sobą wersji przenośniej tak zwanej "szczotki parowej" lub
3. "łazienkowe prasowanie parą" tj. rozwieszenie pogniecionej rzeczy na kaloryferze lub wieszaku w łazience i pozostawianie na czas trwania kąpieli.
Ostatnio jednak, zmuszony okolicznościami, a dokładniej brakiem dostępu do dwóch pierwszych rozwiązań oraz niewystarczającą efektywnością trzeciego, wpadłem na pomysł jak w domowych warunkach, zrobić własne żelazko parowe. Potrzebujemy czterech rzeczy:
- kuchenka
- woda
- garnek
- scyzoryk Victorinox (bez tego elementu nie ma co liczyć na przychylność ducha MacGyvera, a co za tym idzie powodzenia misji).
Wodę wlewamy do garnka, a następnie całość podgrzewamy na kuchence. Uzyskaną w ten sposób parę wykorzystujemy do prasowania (delikatnie rozciągamy nad garnkiem zagniecione elementy ubrania). Prawda, że proste? I działa!
W ostatniej, głównej komorze swoje miejsce znalazły wszystkie pozostałe elementy, czyli buty wraz z akcesoriami (co prawda, dla zaoszczędzenia miejsca można do butów włożyć zwinięte skarpety, ale o ile sprawdza się to w podróży, o tyle poza nią wolę mieć ze sobą jedną parę prawideł, dlatego też zdecydowałem się na lekkie plastikowe), odpowiednio zwiniętą marynarkę, bielizną oraz kosmetyczkę. Co ciekawe, przy takiej ilości odzieży zostało jeszcze trochę miejsca i na upartego mógłbym jeszcze pokusić się o dodatkowy sweter lub nawet marynarkę. Zdecydowałem się jednak nie szarżować, w końcu "mniej znaczy więcej".
Tak przygotowana walizka aż prosi się o jakąś podróż |
TEST II: PODRÓŻ
Z racji tego, że przybycie walizki zeszło się w czasie z moim jednodniowym wyjazdem do Mediolanu, nie mogłem nie skorzystać z okazji i nie przetestować jej w akcji. Główna komora różniła się nieco zawartością, tj. miejsce części mojej odzieży zastąpił aparat fotograficzny, powerbanki oraz rzeczy Patrycji, ale dodatkowa kieszeń wraz z niesamowicie przydatnym panelem organizacyjnym pozostała bez zmian. Przyznam szczerze, że głównie za sprawą nierównych płyt oraz dużej ilości brukowanych ulic, nie było łatwo, ale solidny uchwyt oraz konstrukcja, a także cztery pary niezależnych kółek zrobiły swoje, nawet pomimo faktu, że dla podtrzymania wiarygodności testu nie obchodziłem się z nią nazbyt delikatnie. Na dobrą sprawę, co dość zaskakujące biorąc pod uwagę powyższe, jedyne pamiątki jakie zostały na walizce po tej wyprawie, to ślady od otarć podeszwami. Na całe szczęście, bez problemu dało się je usunąć delikatnymi detergentami. Jeśli chodzi o Co najważniejsze jednak, szczerze ją polubiłem, nawet pomimo faktu, że wchodziła w kadr praktycznie przy każdej próbie zrobienia zdjęcia. No cóż, urody jej nie brakuje.
W ramach podsumowania, nasuwam mi się tylko jedna myśl. Zarówno koncepcja scyzoryka jak i walizki utrzymane są w tym samym duchu i tym, czym dla chłopca był czerwony scyzoryk, dla aktywnego mężczyzny ceniącego sobie komfort podróżowania, będzie bez wątpienia ta walizka.