W poprzednim poście opisałem w kilku słowach jak przebiegał proces samodzielnego szycia kamizelki, natomiast dziś, zgodnie z zapowiedzią, prezentuję gotowe dzieło w akcji, tj. na mnie.
___________________________________________
We wpisie znajduje się oznaczony "*" link afiliacyjny.
Przy temperaturach przekraczających 30 stopni Celsjusza marynarka nie stanowi zazwyczaj pierwszego wyboru jeśli idzie o warstwę wierzchnią. Nawet jeśli jest to marynarka z lnu czy też typowo letniej wełny (hopsak, fresco, solaro). W związku z tym, wpadłem na pomysł by uszyć kamizelkę, która przejmie choć częściowo funkcję marynarki, jednocześnie zapewniając większą przewiewność oraz komfort termiczny. Rzecz jasna nie można między tymi dwoma elementami stawiać znaku równości, ale w wielu nieformalnych przypadkach, kamizelka z powodzeniem zastąpi marynarkę. W uszytym przeze mnie modelu, który z założenia miał pełnić funkcję warstwy wierzchniej, oprócz pleców z tkaniny zasadniczej, zdecydowałem się również na zredukowanie do minimum podszewki, która swoją drogą została wykonana z tej samej tkaniny co warstwa wierzchnia. W tym przypadku len wydał mi się najlepszym wyborem.
Aby nadać całości nieco bardziej formalnego charakteru zdecydowałem się na detal stylistyczny w postaci otwartych klap, przez co zresztą podniosłem poziom trudności wykonania kamizelki o jakieś trzy poziomy. Co prawda prezentują się okazale, ale muszę przyznać, że odbierają jej nieco funkcjonalności. Nawet pomimo braku pełnego kołnierza, pod marynarką taka kamizelka układa się gorzej od tej pozbawionej klap. Coś kosztem czegoś.
Uzupełnienie zestawu stanowią cienkie, wełniane spodnie uszyte przez Benevento (o bliźniaczym modelu pisałem już TUTAJ), koszula z bawełny oksford z kołnierzykiem button down marki Miler Menswear* oraz zamszowe tassel loafersy Yanko z Patine.pl
foto. Robert Purwin / Mr Faceless
PS Tak, Patrycja (Patiness.com) ma za zadanie odwracać uwagę od mojej kamizelki, poprawiając tym samym jej odbiór.