Tegoroczna wiosna nie rozpieszcza nas wybitnie wysokimi temperaturami, zasadnym więc wydaje się pozostawienie cieplejszej odzieży jeszcze na jakiś czas na najłatwiej dostępnych wieszakach i półkach. W związku z tym, wracam do Was z kolejnym, niezbyt wiosennym zestawieniem, w sam raz na trwający właśnie weekend majowy.
ZESTAW
Tytuł w pełni oddaje mój stosunek do tego typu płaszcza. Trencz równie dobrze radzi sobie z garniturem z czesankowej wełny jak i z dżinsami w towarzystwie dzianiny. To w moim odczuciu jedno z najbardziej uniwersalnych okryć wierzchnich, które z powodzeniem można użytkować w zestawieniach o różnym stopniu formalności, a do tego praktycznie przez cały rok, oczywiście z pominięciem skrajnie niskich i wysokich temperatur oraz przy zachowaniu zdrowego rozsądku. Nie bez znaczenia będzie tu również sama tkanina, cienka cerata nie będzie tak wszechstronna jak solidna gabardyna.
Na całe szczęście mój egzemplarz z owej gabardyny został wykonany. Po niecałych dwóch latach intensywnego użytkowania mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że poliestrowo - wełniana mieszanka, której tak się początkowo obawiałem, okazała się całkiem przyzwoita zarówno pod względem jakości jak i oddychalności. Między innymi na podstawie tego doświadczenia skłaniam się obecnie do nieco większej pobłażliwości dla dodatku syntetyków w okryciach wierzchnich, a zwłaszcza tych, które mają toczyć skuteczny bój z przeszywającym wiatrem i obfitym deszczem.
trencz i golf - H&M // spodnie - Benevento // monki - Patine.pl (Yanko) // torba - Carl Friedrik (Oppermann) // parasol - Poszetka.com
_________________________________________________________________
- produkty marek oznaczonych pogrubieniem otrzymałem od nich nieodpłatnie
Niestety nie mogę napisać tego samego o kolejnym produkcie z logiem H&M, bawełniano-wiskozowym cienkim golfie. Jakość zdecydowanie poniżej moich niewygórowanych w tym wypadku oczekiwań. Nie kupujcie, nawet podczas wyprzedaży, nie warto.
Spodnie to, kolejny po brązowej flaneli egzemplarz, który powinien czekać na dnie szafy do przyszłej jesieni i zarazem kolejny z metką gliwickiego Benevento. Dla jasności, jest to gruby moleskin, w kolorze złamanej bieli, a więcej na jego temat możecie przeczytać we wpisie "Poza zasadami, wbrew przekonaniom" (proszę, błagam i zaklinam, czytajcie go z przymrużeniem oka).
AKCESORIA
O samej torbie napiszę więcej w jednym z kolejnych postów, nie będę więc tutaj zdradzał nic ponad to, że otrzymałem ją od brytyjskiej marki Oppermann i że na osobny wpis zasługuje.
Parasol natomiast opatrzony jest metką marki, która w ostatnim czasie wydaje się coraz odważniej wychodzić poza swoją niszę, rozbudowując ofertę o coraz to nowe artykuły. Tak, mam na myśli Poszetkę.com. Parasol posiadam już od dobrych kilku miesięcy, ale do tej pory skupiałem się na jago funkcji użytkowej i nie traktowałem go jako sesyjnego rekwizytu. Zresztą jako ignorant w tej dziedzinie, mogę bez większych obaw o ostracyzm ze strony zagorzałych parasolników stwierdzić, że dla mnie parasol to parasol i dalece bardziej istotna jest jego użyteczność oraz jakość wykonania, niż wyjątkowe wzornictwo. W tym przypadku mogę spokojnie napisać, że wszystko jest w tym parasolu na swoim miejscu - przetrwał ze mną ulewę w trakcie zimowego Pitti Uomo oraz powódź podczas marcowego Tygodnia Mody w Paryżu, kilka lotów samolotem (bo jego wymiary i fakt, że jest składany na to pozwalają), nadal jest w jednym kawałku i działa bez zarzutów. No ok, nie jest też brzydki.
Wszystkie zdjęcia zostały wykonane przez Patiness
Aparat: Nikon D90 + Nikkor 85mm f/1.8
Miejsce: Poznań