Aż ciśnie się na usta, aby dzisiejszy post rozpocząć słowami "Kiedy pytają mnie...". No cóż, faktycznie zdarza się Wam pytać gdzie kupiłem poszczególne rzeczy. Często jest też tak, że na blogu pojawiają się one dopiero po dłuższym czasie od momentu zakupu, a co za tym idzie, nie są już dostępne. Mając to na uwadze, postanowiłem rozpocząć cykl podsumowujący moje najciekawsze nabytki z ostatniego miesiąca. Nie przeszkadza mi w tym nawet fakt, że zapewne duża część z nich i tak będzie trudno dostępna lub też nawet występować będzie w pojedynczych egzemplarzach.
KOSZULKA POLO
Większą część października spędziłem w Hiszpanii (#zagranico) i właśnie tam, podczas rutynowej inspekcji asortymentu lokalnych centrów handlowych, w moje ręce wpadła koszulka polo z długim rękawem i przedłużoną listwą. Taka hybryda polówki z popoverem. Co prawda jeszcze do niedawna miałem problem z zielenią w mojej garderobie, od roku jednak eksperymentuję z nią nieśmiało i zaczynam widzieć dla niej coraz więcej ciekawych rozwiązań. Zestaw z koszulką znajdziecie TUTAJ, a samą koszulkę zaś TU (prawdopodobnie realizują wysyłki do Polski, możemy więc zebrać jakieś większe zamówienie, sam chętnie kupię jeszcze jedną, w błękitnym odcieniu).
BUTY
Także z Hiszpanii pochodzą buty. Split toe derby z groszkowanej skóry. Od dawna takie chciałem no i teraz już mam. Co prawda początkowo obstawałem przy ciemnobrązowym zamszu, jednak groszkowana, nieco jaśniejsza wersja, skradła moją odpowiadającą za walory estetyczne część serca. Pomimo koślawych stóp kopyto wciąż wydaje się być zgrabne, a przez to zupełnie już nie przeszkadza mi nawet fakt, że jest to groszkowana skóra w wersji korygowanej, a "split toe" ogranicza się jedynie do podwójnego przeszycia noska. Umówmy się, są wyjątkowo ładne i śmiało mogą konkurować zarówno jakością wykonania jak i dynamiką samego kopyta ze znacznie droższymi modelami. Co prawda obecnie nie są specjalnie łatwo dostępne poza Hiszpanią, ale być może w niedalekiej przyszłości uda się coś w tej materii zmienić.
ZEGAREK
Kolejnym ciekawym nabytkiem jest automatyczny zegarek marki ORIENT. Przyznaję bez bicia, do tej pory nie byłem jakoś specjalnie dobrze wyedukowanym koneserem zegarków, nigdy nie przywiązywałem też do nich wielkiej wagi. Najlepszym moim czasomierzem był zaś otrzymany od dziadka, stary, radziecki Wostok. Przez swoją ogromną wartość sentymentalną raczej nie prędko spadnie z piedestału, jednak bez renowacji (do której nie specjalnie mi się spieszy) średnio nadaje się do garniturowo-marynarkowych zestawień. Natomiast ORIENT wydaje się być jego dobrym uzupełnieniem, a przy tym również sensownym wprowadzeniem do zegarkowego świata. Więcej o nim jak i samej marce pojawi się zresztą na blogu wkrótce w osobnym wpisie.
TORBA
Na sam koniec zaś torba. Wykonana z szarego, bawełnianego płótna ze skórzanymi wykończeniami. Męskie "tote bag" zyskują na popularności od kilku lat, jednak znalezienie ciekawego modelu na rodzimym rynku nie jest zadaniem łatwym. Ten konkretny egzemplarz pochodzi zaś z tak zwanej "drugiej ręki". Ponadto doskonale wpisuje się w koncepcję i filozofię marki - inicjatywy, nad którą pracuję już od dłuższego czasu. Jeśli już teraz chcecie być na bieżąco, zapraszam TU (grupa na FB) i TU (Instagram).