SWETER
"No dobrze, ale właściwie o jak dekolt Ci chodzi?" może w tym miejscu zapytać ktoś.
Otóż, o taki o odpowiednio głębokim wycięciu, które pozwoli na noszenie rozpiętych koszul oraz koszulek polo, a przy okazji nie będzie zbyt rozlazły, co zminimalizuje efekt rozchełstania wokół szyi. Upraszczając, szpic ma być głęboki i wąski. Sam sweter może być także lekko luźniejszy, ale przy tym dość krótki, taki żebym mógł nosić go ze spodniami o wyższym stanie. W sumie, to przy moim wzroście, każdy stan byłby dobry, bo dostępne swetry są na mnie zazwyczaj zdecydowanie za długie. Swoją drogą, też macie ten problem, czy to tylko mój kolejny wymysł?
Krykietowy sweter prezentowany kilka wpisów temu, zmierzał w całkiem dobrym kierunku, ale po pierwsze to sweter krykietowy, który nie jest najbardziej wszechstronnym elementem garderoby, po drugie, dekolt był wciąż trochę zbyt rozlazły, a po trzecie, był z bawełny i to raczej tej średniej jakości. Nie jest tak, że bawełna jest zła i niepraktyczna, ale po prostu swetry wełniane cenię sobie wyżej.
Ten prezentowany w dzisiejszym wpisie, wykonany jest z wełny właśnie, a do tego posiada dekolt o całkiem dobrych proporcjach. Na dodatek przędza ma przyjemny i nietypowy obecnie, odcień czekolady. Minusem dla Was może natomiast być zaś fakt, że to egzemplarz wintydżowy, wyszukany w sklepie z odzieżą z drugiej ręki.
ZESTAW
Po raz kolejny chciałem zabawić się estetyką zaczerpniętą od starego, dobrego preppy. Tym razem jadnak postawiłem na nieco lżejszą w odbiorze i być może dla niektórych również bardziej współczesną, całość. Dżinsy o prostych nogawkach mogliście oglądać już we wpisie "Przypadkowy włóczykij", koszulę OCBD chociażby w zestawie ze wspomnianym krykietowym swetrem, czapeczkę z daszkiem zresztą także tam lub we wpisie o ciemnej szarości i byciu nadubranym.
Nowe są tylko sweter oraz buty. Sweter w sumie tylko w kontekście mojej szafy, natomiast loafersy, to egzemplarz marki Partenope Napoli, który to od jakiegoś czasu intensywnie testuję. O samej marce pojawi się tu zresztą wkrótce osobny tekst.
A skoro jesteśmy już przy stopach, to zdaję sobie sprawę, że ten beż skarpet może być w jakimś stopniu kontrowersyjny, ale mi tu akurat wyjątkowo pasował. Nie dość, że koresponduje z czapeczką, to jeszcze trochę udaje "gołe stopy". Ponadto, jest też próbą oswojenia połączenia jasnych (a nawet białych) skarpet z loafersami, tj. rozwiązania często stosowanego w klasycznym preppy, do którego znów coraz chętniej sięgają szmatkowi entuzjaści. Spokojnie, do głównego trendu pewnie nie przejdzie, a jeśli nawet, to raczej nieprędko.