Współczesne preppy, to nurt, z którym przez długi czas miałem "problem". I mam tu na myśli tylko i wyłącznie sferę ubioru, konotacje ze splendorem, chałwą i prestiżem zupełnie mnie nie obchodzą. Z jednej strony przez swoje sportowo-studenckie korzenie jest znacznie bardziej swobodne i "codzienne” od biznesowego krewnego, z drugiej jednak kolorystyczna krzykliwość oraz towarzysząca mu mnogość faktur i wzorów sprawiały, że nie do końca się w tym odnajdywałem. Wszystko zmieniło się wraz z nadejściem trendu, który w dużej mierze opiera się na reinterpretacji i stylistycznych zapożyczeniach z odzieży codziennej różnych okresów dwudziestego wieku oraz na łączeniu ich z aktualnymi formami. Wychodzi z tego bardzo ciekawa mieszanka, która na dobrą sprawę przypomina odkrywanie na nowo stylu charakterystycznego dla Ligi Bluszczowej. Dzisiejszy zestaw jest próbą nawiązania do tego trendu.
ZESTAW
Tytułem wstępu, zdaję sobie sprawę, że prezentowany zestaw wielu osobom może kojarzyć się z czymś bardzo mocno inspirowanym estetyką “retro / vintage”, ale po pierwsze, jak już wspomniałem powyżej, tak w gruncie rzeczy jest, a ponadto, odpierając potencjale zarzuty, ja czuję się w nim bardzo współcześnie i nie za bardzo łapię związek z tą zabawną frazą o “byciu przebranym, a nie ubranym”. W gruncie rzeczy, każde ubranie jest jakąś formą przebrania, ciężko też jest być przebranym bez posiadania na sobie jednocześnie jakiegoś ubrania, no chyba, że chodzi o bycie przebranym w "nowe szaty króla". No generalnie, świetny temat na dłuższe rozważania.
Sweter
Krykietowy sweter, zanim stał się częścią tego zestawu, przeleżał kilka ładnych lat na dnie mojej szafy. Za każdym razem gdy robiłem do niego podejście, coś mi nie pasowało i aż do tej pory nie mogłem znaleźć dla niego żadnego sensownego zastosowania. Sprawić aby praktycznie biały, warkoczowy sweter z ogromnym szpiczastym kołnierzem podkreślonym dodatkowo kontrastowymi granatowymi pasami, stał się nieco bardziej przeźroczysty i neutralny względem reszty zestawu, nie jest wcale tak łatwo, jak mogło by się to początkowo wydawać. W tym przypadku rozwiązaniem okazało się utrzymanie całości w palecie bieli i beżu. Przy takich kolorystycznych zabawach zazwyczaj decyduję się na kolejność od najjaśniejszych, górnych, wewnętrznych części garderoby, do coraz ciemniejszych wraz ze schodzeniem ku dołowi. Nie jest to może złota, uniwersalna zasada, ale zdecydowanie prosta, bezpieczna, bardzo intuicyjna i dająca naprawdę przyzwoite rezultaty.
Spodnie
Jakiś czas temu, we wpisie dotyczącym koszuli ze sztucznego jedwabiu, wspominałem o tym, że poszukuję także wykonanych z tego materiału spodni. Okazało się, że podobnie jak w przypadku swetra, natrafiłem na nie podczas sezonowej wyprzedaży w tej samej sieciówce. Co prawda, spodnie wykonane są z mieszanki lyocellu i lnu, ale na początek w zupełności mi to wystarcza. Niestety, zauważalna zmiana na lepsze w zakresie wzornictwa sprzedawanej w owej sieci odzieży, nie idzie (jeszcze?) z jakością wykonania oraz samych, użytych surowców. Na tle reszty kolekcji, te spodnie nie wypadały co prawda źle, ale i tutaj okazało się, że po pierwszym praniu ich wymiary zaczęły szaleć, a ślady po zagnieceniach, to coś co zostanie z nimi już do końca ich dni. Rozprasowywanie także nie należało do najprzyjemniejszych i najprostszych zadań, ale przynajmniej po tym zabiegu wróciły do pierwotnego rozmiaru.
Oryginalnie spodnie były sprzedawane jako “wide legs cropped”, czyli charakteryzujące się szerokimi nogawkami kończącymi się przed kostką. Ja postanowiłem wydłużyć je o tyle, na ile pozwalał zapas materiału, ale pozostawiając przy tym, w ramach eksperymentu, ich oryginalną szerokość. Muszę przyznać, że rezultat całkiem przypadł mi do gustu, chociaż lepsze dopasowanie na wysokości bioder i ud wciąż mogłoby wpłynąć na nie pozytywnie. Tak czy inaczej, szerokie nogawki powracają wielkimi krokami, bójcie się.
Buty
Buty, to z kolei kolejny przykład na to jak ciekawe rzeczy można znaleźć w miejscach, które w pierwszej chwili zupełnie się nam z konkretnym typem asortymentu nie kojarzą.
Otóż, podczas przygotowań do współpracy z marką Wittchen, natrafiłem w ich ofercie na interesujące buty. Wykonane z całkiem przyjemnego zamszu; posiadające smukłe, ale wciąż mieszczące szeroką stopę, kopyto; na lekkiej, piankowej podeszwie "comfort light" i co najciekawsze, najprawdopodobniej szyte "blejkiem". Na dobrą sprawę, jedyne co można by w nich poprawić, to wielkość ozdobnych otworów, na nieco mniejsze. Do tej pory nie byłem wielkim fanem brogsów, ale to połączenie koloru zamszu, kształtu kopyta oraz lekkiej podeszwy amortyzującej stopy podczas chodzenia, sprawiło, że postanowiłem dam im szansę. Ich cena, w zależności od aktualnie obowiązującej promocji, to coś w okolicach 350 zł, jest to więc opcja jak najbardziej warta wzięcia pod rozwagę. Po wiosennym odkryciu w postaci skórzanej kurtki pilotki (którą wciąż możecie kupić TUTAJ), to już kolejne pozytywne zaskoczenie związane z tą marką.
Dodatkowo, z kodem "ODN_WITTCHEN1" możecie zakupić je jeszcze 10% taniej (kod obowiązuje na wszystkie produkty dostępne w sklepie online).